Elastyczniej! Prawa autorskie ...
Witaj Gościu
Profil | Wiadomości [0] | Statystyki | Użytkownicy | Toplista | Regulamin | Kontakt
Rejestracja
newsy » katalog » artyści » strona główna » warsztat » szukaj

 Ogłoszenie 
BeatsFactory Promo 1, ważny temat:

kliknij tutaj -> Promocja artystów z pod znaku BF

BeatsFactory » Forum » Dział Ogólny » Newsy » Elastyczniej! Prawa autorskie w Internecie
 
DJ PAUL 
~Moderator~
Trance Wizard


Orientacja: dziewczynki
Dołączył 7141 dni temu
Posty: 1104
Skąd: Suwałki
Punkty: 214
#1 Wiadomość | 2005-05-19, 22:54
Elastyczniej! Prawa autorskie w Internecie 
Nie jesteśmy komunistami, ale commonistami, zapewniają zaangażowani w inicjatywę Creative Commons, międzynarodowy ruch walczący o bardziej elastyczne traktowanie praw autorskich w Internecie. Pod koniec kwietnia ruszył jego polski oddział.

Cyberprzestrzeń – niematerialne, ale jak najbardziej rzeczywiste środowisko ludzkiej aktywności, wykreowane przez nowe technologie komunikacyjne. O realności cyberprzestrzeni świadczą krążące w niej miliardy dolarów i nasilająca się walka o władzę. Lawrence Lessig, profesor prawa ze Stanford University w USA, ostrzega, że stawką tej walki jest wolność i demokracja w XXI w. Lessig, twórca inicjatywy Creative Commons, to doskonały prawnik, jeszcze lepszy wykładowca i zaangażowany misjonarz sprawy wolności w dobie Internetu.

Cyberprzestrzeń potrzebuje konstytucji, czyli zbioru zarówno formalnych, jak i opartych na zwyczaju reguł postępowania – głosi profesor ze Stanfordu. Po co? Przecież wydawało się, zwłaszcza w pierwszym etapie internetowej eksplozji w połowie lat 90., że wykreowany przez Internet świat jest oazą wolności, którą powinny regulować tylko ludzka zdolność do samoorganizacji i wolny rynek.

– To utopia, podobna do tej, jaką amerykańscy doradcy zafundowali krajom Europy Środkowo-Wschodniej po upadku komunizmu – odpiera Lessig. Stwierdzenie to popiera swoim doświadczeniem, z wykształcenia jest bowiem konstytucjonalistą i na początku lat 90. pracował w University of Chicago. A Chicago – jak pisze, rozpoczynając swą pierwszą głośną książkę „Code and Other Laws of Cyberspace” (Kod i inne prawa cyberprzestrzeni) z 1999 r. – „było ośrodkiem badań nad rodzącymi się demokracjami Europy Środkowej i Wschodniej. Ja w nich uczestniczyłem”.

Poczynione wówczas obserwacje komentuje dzisiaj: – Nasi eksperci fundowali wam recepty oparte na naiwnym przekonaniu, że wystarczy w miejsce rozkładającego się państwa komunistycznego ustanowić kilka formalnych instytucji, przeprowadzić prywatyzację i wprowadzić wolny rynek jako uniwersalne medium społecznej organizacji, by zakwitła demokracja i wolność. Stało się jednak inaczej, powstałą w wyniku transformacji próżnię, zamiast instytucji obywatelskich, zajęła mafia, wprowadzając swoje reguły.

Co ma jednak rosyjska czy polska mafia do Internetu i cyberprzestrzeni? To, że cyberprzestrzeń jest ciągle traktowana jak Dziki Zachód – obszar, na którym obowiązuje prawo, reguły ustanawiają więc silniejsi. Lessig twierdzi, że funkcję mafii w tej nowej przestrzeni pełnią wielkie korporacje. – Nie wahają się zastraszać swoich przeciwników, posługując się doskonale opłacanymi prawnikami i wykorzystując nasilający się w Stanach Zjednoczonych ekstremizm prawny – wyjaśnia. I podaje przykład: W Stanach Zjednoczonych wprowadza się elektroniczny system głosowania w wyborach. Twórcą tego systemu jest firma Diebold. Okazało się jednak kilka lat temu, że system ten zawiera luki poważnie zagrażające bezpieczeństwu procedur wyborczych. Grupa aktywistów, która wykryła te luki, wykorzystała m.in. notatkę wewnętrzną jednego z inżynierów Diebolda. Aktywiści opublikowali dokumentację w Internecie i zostali pozwani przed sąd. Oskarżono ich o... naruszenie praw autorskich przez fakt publikacji notatki. – W sprawę zaangażował się jeden z moich współpracowników, zarzucając Dieboldowi nadużycie instytucji ochrony praw autorskich – opowiada Lessig. – Ale tu widać wyraźnie, na czym polega nasz ekstremizm prawny i jak może on grozić podstawom demokracji. Czy przy następnej sprawie aktywiści nie wycofają się w obawie przed procesem?

Przykład Lessiga dobrze ilustruje obawy, jakie na początku lat 80. wyraził wybitny amerykański socjolog i politolog Ithiel de Sola Pool w książce „Technologies of Freedom” (Technologie wolności). Przewidywał on, że nowe cyfrowe media, których rozwój stanie się możliwy na skutek rewolucji informatycznej, odegrają równie ważną rolę w kształtowaniu społeczeństw, jak prasa i książki. Te nowe technologie wolności – jak je nazywał de Sola Pool – mogą jednak wolności zagrozić, bo ich pojawienie się wyzwala naturalną pokusę, by poddać je różnorodnym regulacjom prawnym i formalnym, które w efekcie doprowadzą do ograniczenia swobody wypowiedzi. Dobrą ilustracją tej prognozy była w 1996 r. próba przeforsowania przez amerykański Kongres ustawy Communication Decency Act, wprowadzającej obyczajową cenzurę prewencyjną do Internetu. Ustawę uchylił Sąd Najwyższy, powołując się na słynną pierwszą poprawkę do konstytucji, która gwarantuje wolność wypowiedzi.

W istocie jednak nie chodzi o samą wolność, lecz głównie o pieniądze. Dobrem szczególnym w cyberprzestrzeni jest własność intelektualna, a zwłaszcza prawa autorskie. To one są we współczesnej, zwłaszcza amerykańskiej, gospodarce źródłem największych zysków. Pojawienie się cyfrowych mediów z Internetem na czele radykalnie zmieniło sytuację na rynku praw autorskich. Z jednej strony twórcy dostali niebywałe narzędzia ułatwiające tworzenie, promocję i dystrybucję swoich utworów. Internet wyeliminował z obiegu pośrednika – wyjaśnia Lessig. Do głosu doszedł tzw. długi ogon, rzesza niezależnych artystów, tworzących niszowe często dzieła w obszarze muzyki, wideo, multimediów, literatury, którymi establishment medialny i producencki nie interesuje się. Żaden koncern muzyczny nie wyda płyty dla tysiąca odbiorców na całym świecie. Ale dzięki Internetowi twórca może wydać się sam.

Zapowiadana przez Lessiga śmierć pośredników nie może się, rzecz jasna, podobać samym pośrednikom – wydawcom, studiom muzycznym i filmowym – którzy już czują na karku chłodny oddech kostuchy. Internet umożliwił bowiem nie tylko zaistnienie długiemu ogonowi, ale też zmienił sposób korzystania z kultury. Gwałtownie maleje sprzedaż płyt z muzyką, bo coraz popularniejsze jest – zarówno legalne, jak i pirackie – wymienianie się utworami w Internecie. Niebawem, podobne zjawisko dotknie rynku filmowego. Nad tą eksplozją nowych form produkcji i konsumpcji dóbr kultury wisi jednak olbrzymie zagrożenie.

W świetle obowiązującego prawa potencjalnie wszyscy w Internecie jesteśmy przestępcami – tłumaczy Lessig. Instytucja ochrony praw autorskich pozwala, byśmy mogli na przykład bez ograniczeń czytać książkę. By ją przeczytać raz, drugi, trzeci, teraz i za 10 lat, nie musimy pytać o zgodę właściciela praw autorskich. Nie musimy go pytać o zgodę, gdy chcemy książkę komuś pożyczyć lub sprzedać. Zgoda taka jest natomiast potrzebna, gdy książkę chcemy skopiować. W mediach cyfrowych sytuacja wygląda odmiennie, gdyż faktycznie każde wykorzystanie utworu w wersji elektronicznej oznacza konieczność skopiowania jego treści. Choćby było to tylko chwilowe skopiowanie do pamięci podręcznej komputera, jest to czynność wymagająca zgody właściciela praw autorskich.

Z tego też względu utwory upowszechniane elektronicznie opatrzone są specjalnymi licencjami i zabezpieczeniami określającymi na przykład, po jakim czasie książka lub piosenka zostanie automatycznie skasowana z dysku. Ta specyfika cyfrowych mediów powoduje, że duże koncerny żyjące z praw autorskich widzą szansę na przezwyciężenie śmierci pośrednika przez zaostrzanie egzekucji praw autorskich. Służyć mają temu m.in. inicjatywy określane mianem Digital Right Management, których celem jest stworzenie systemu zabezpieczeń, chroniących przed niedozwolonym przez właściciela wykorzystaniem utworów. Co w tym złego, że posiadacze praw chcą chronić swoje źródła dochodów? Po pierwsze – ostrzega Lessig – oznacza to kontrolę naszego zachowania w Internecie, a więc ingerencję w naszą wolność i prywatność na niebywałą skalę. Konsekwentne stosowanie DRM oznacza bowiem w istocie ciągłą inwigilację wszystkich internautów. Po drugie, grozi społeczeństwu i kulturze w jej najbardziej fundamentalnym aspekcie, bo hamuje twórczość.

Zdaniem Lessiga, istotą twórczości jest korzystanie z dorobku poprzednich pokoleń. Twórcy, podobnie jak uczeni, stoją na ramionach gigantów, których dzieła ciągle przetwarzają, dodając nowe, oryginalne wątki. Twórczość – jak pisał antropolog francuski Claude Levi-Strauss – to sztuka bricolage, majsterkowania i kreatywnego składania dostępnych cegiełek. Lessig używa bardziej współczesnego określenia i mówi, że wszystkie nowe utwory są owocem remiksu wątków z przeszłości. Stwierdzenie to nabiera szczególnego znaczenia w świecie cyfrowym, gdzie dominuje kultura samplingu, czyli włączania fragmentów utworów innych artystów do własnych produkcji. Tyle tylko, że w świetle obowiązującego prawa autorskiego tego typu działalność jest nielegalna. Mówiąc wprost, niemal każdy twórca działający w Internecie (może to być zarówno muzyk hiphopowy, jak i uczeń przygotowujący prezentację edukacyjną z dostępnego w sieci materiału, którą chciałby potem umieścić na szkolnej witrynie WWW) łamie prawo, chyba że uzyska zgodę właścicieli praw autorskich, co w większości przypadków jest po prostu nierealne.

Znowu można zapytać: co w tym złego, że właściciel praw autorskich może decydować o sposobie ich wykorzystania i nie zgadzać się, by jego piosenka była np. samplowana? Lessig odpowiada, że problem jest nie z twórcami, którzy się nie zgadzają, tylko z tymi, którzy chcieliby się dzielić swoim dorobkiem z innymi i nie mają do tego odpowiednich narzędzi prawnych. Chyba że rozszerzymy formułę praw autorskich.

– I zamiast opatrywać utwory tylko znakiem „Wszelkie prawa zastrzeżone”, wprowadźmy jeszcze znak „pewne prawa zastrzeżone” – zapala się Lessig. I opowiada o inicjatywie Creative Commons. – Niech twórcy sami decydują, jak dalece chronić sposób wykorzystania swoich dzieł. Większość z nich chętnie podzieli się swoją pracą z innymi. Do tego potrzebny jest jednak prosty system licencji. Jeśli ktoś zechce, by jego utwór mógł być samplowany, może wejść na witrynę Creative Commons i za pomocą kilku prostych czynności udostępnić go tak, żeby inni twórcy nie mieli wątpliwości, czy przypadkiem nie łamią prawa.

Inicjatywa Creative Commons rozszerza się na cały świat, coraz więcej utworów w Internecie opatrzonych jest znakiem CC, największy portal internetowy Yahoo! otworzył specjalny katalog ułatwiający wyszukiwanie utworów, z których można korzystać bez obawy złamania prawa. 23 kwietnia, na zakończenie Międzynarodowej Konferencji Prawa Autorskiego, zorganizowanej w Krakowie przez studentów Uniwersytetu Jagiellońskiego, ruszył polski oddział Creative Commons, jego koordynatorami są młodzi socjologowie Justyna Hofmokl i Alek Tarkowski. Licencje CC spolszczył zespół prawników z UJ pod kierownictwem prof. Elżbiety Traple.

Pierwszą inicjatywą realizowaną zgodnie z formułą CC było zbiorowe tłumaczenie przez grono entuzjastów najnowszej książki Lawrence’a Lessiga „Free Culture”. W wersji papierowej wydały ją pod tytułem „Wolna kultura” Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, ale jest także dostępna w Internecie. Na licencji „Pewne prawa zastrzeżone” rzecz jasna.

fragmenty artykułu Edwina Bendyka - Tygodnik Polityka
 
 
 
 
 
Nie jest latwo bys z kims zwiazanym, ale nie jest tez latwo byc samemu.
Nasuwa sie pytanie: Jak jest lepiej?
 
D-Bass 
Moderator
aka dj_vmc


Dołączył 7150 dni temu
Posty: 2083
Skąd: Lublin
Punkty: 11
#2 Wiadomość | 2005-05-20, 14:36
 
BF też ma taką licencję
 
 
 
 
DJ PAUL 
~Moderator~
Trance Wizard


Orientacja: dziewczynki
Dołączył 7141 dni temu
Posty: 1104
Skąd: Suwałki
Punkty: 214
#3 Wiadomość | 2005-05-20, 21:16
 
dj_vmc napisał/a:BF też ma taką licencję


Dlatego dalem tutaj tego newsa :)
 
 
 
 
 
Nie jest latwo bys z kims zwiazanym, ale nie jest tez latwo byc samemu.
Nasuwa sie pytanie: Jak jest lepiej?
 
Loominator 
Założyciel


Dołączył 7148 dni temu
Posty: 3719
Skąd: polska
Punkty: 14
#4 Wiadomość | 2005-05-21, 06:01
 
Paul ubiegles mnie :P
 
 
 
 
*jeżeli jest coś co Ci się na BF nie podoba to pisz - w administracji, maila, na pw.
*jeśli masz jakieś pomysły odnośnie BF nie bój się ich przedstawić w przeznaczonym do tego dziale.
 
 
Odpowiedz do tematu
BeatsFactory » Forum » Dział Ogólny » Newsy » Elastyczniej! Prawa autorskie w Internecie

Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
 
qbs | forum: © phpBB by Przemo | stat4u
| © BeatsFactory 2002 - 2024 | partnerzy | protected by bowi